Archiwum 14 maja 2009


Rozdział 2
Autor: asklepios
Tagi: kuchnia   śniadanie   naleśniki  
14 maja 2009, 14:27

Na dolne w pięknym domu na przedmieściach zaczęto opłakiwać dawną matkę.Dwie jej córki, starsza Tatiana, a druga Anastazja nie miały już nikogo ktoby z nimi szczerze porozmawiał.Macocha wraz ze swoją córką Bellą mogły wreszcie wykorzystać chwile kiedy broniła ich matka.Ale dwie siostry wspólnie znosiły to.Większą tragedią zaś była śmierć ojca.Umarł po dwóch miesiącach.Życie dwóch biednych sierotek zawisło na włosku.Nie nadeszła nadzieja na lepsze jutro.Za to z dnia na dzień było coraz gorzej.Macocha rozpieszczała swą Belle, a kiedy ta coś stłukła na kruszyła lub coś innego wzywała albo Tatianę albo Anastazję.Nawet przestała mówić pieszczotliwie np.Taniu, albo Aniu.Kiedy dziewczyny miały już dziewiętnaście lat życie wyglądało zupełnie inaczej.Anastazja musiała codziennie wstawać rano i gotować, potem zmywać, coś kupić.Jej życie to była ciągła praca.Nawet musiała wciąż nosić zakurzone i zaczernione od czyszczenia kominka w domu.Widząc ją Bella zawołała:

-Co za Kominiuch!

-Nie, nie!-wtrąciła się macocha-Niech będzie Kominiuszek.No i tak zostało.Anastazji nie dawało to spokoju przez cały czas.Wciąż wracała do dawnych wspomień.Pamiętała trochę tate, a mama?Jednak jej rozmyślania przerwał promyk słońca.Obudziła się.Jest już 8.00.

"No nie!-pomyślała-One mnie zabiją"Szybko odkryła koudre.Znalazła w swojej starej, małej szafie jedyne ubranie nie zabrudzone od czarnego popiołu i ubrała się w nią.Wybiegła ze swojego pokoju do łazienki.Prędko się umyła i zbiegła do kuchni.Na szczęście mijała pokój swej przybranej matki, więc wiedziała, że nie ma się czego bać.Nie przyłapią jej.Szybko wystawiła talerze.Ugotowała naleśniki, a potem rozstawiła je na talerzach.Zaparzyła herbaty i wlała do czterech kubków.Zajrzała jeszcze na kominek.

-No, nie...-powiedziała sama do siebie.

-Chcesz to ci pomogę-usłyszała.

-Ja, naprawdę przepraszam-odwróciła się-Tania, to ty?-Tak, przy mnie nie musisz się tak bać.-Myślałam, że to macocha-wyznała Anastazja-A ja myślałam, że Balla wreszcie wzięła się do roboty!Obie wybuchnęły śmiechem.Tak naprawdę Tania nie na wiele się przydała.Nigdy nie czyściła kominka.Poza tym była bardzo wyczerpana po wczorajszym czyszczeniu łazienki.Tatiana pracowała do 23.30.Mimo to Anastazja miała do wykonania więcej prac niż Tania.Wreszcie też przyszła Bella i macocha.

-Według mnie-powiedziała ironicznie Bella-łazienka nadal jeszcze nie lśni.

-Ale, przecież...-To już nie ważne-przerwała jej macocha-Czuję zapach naleśników.Mam nadzieje, że tym razem będą smakować chodź odrobinę lepiej-W karzdym razie starałam się-powiedziała cicho Anastazja-A ja myślę-Bella uśmiechnęła się złośliwie, że herbata nie będzie smakować jak ... woda toaletowa!-ryknęła."A ja mam nadzieję, że...-myślała Anastazja.Śniadanie tym razem smakowało rozkapryszonym "damą", lecz nie dawały tego poznać po sobie.Ciągle zrzędziły kiedy tylko przełknęły jeden kęs naleśnika albo gdy łyknęły chodź jednego hausta herbaty.Tak doszło do 10.00

-Myślę, że obiad będzie lepszy-rzuciła znów ze złoślwym uśmieszkiem jak zawsze Bella.

-Ja mam jej już po prostu dosyć!-zawołała Anastazja.Odwróciła się w ogóle nie zwracając uwagi na pocieszenia Tani.Otworzyła szafkę, ale nic w niej nie było.-Pójdę na zakupy-oświadczyła-zaraz wrócę.Ubrała futro i wyszła na dwór.Zawiał ją zimny wiatr.Spojrzała w dal, na białą drogę, zaśnieżoną, białą drogę.