Archiwum 15 maja 2009


Rozdział 3
Autor: asklepios
Tagi: zima   zadymka   ekspedientka   zgłoszenie  
15 maja 2009, 19:43

zima-Dzień dobry!-Anastazja nagle usłyszała grzeczne powitanie co rozwiało jej namyślania.-Dzień dobry, pani Nowikowa.

-Tak, dzień dobry...-odpowiedziała.-Jak się pani Anastazji podoba w Sudetach?Mieszka pani już tu długo, a nigdy nie mogłem zapytać.-Jest bardzo pięknie-odpowiedziała.-Karpaty według nas z tego maleńkiego miasteczka oraz z innych miast Śląska są gorsze.Nasze są starsze.-O tak, z pewnością.Przepraszam, ale się śpieszę, proszę pana.Muszę kupić coś na obiad i ...-Więc nie będę pani Anastazji przetrzymywał.Do widzenia!-Do widzenia...

Wtedy nagle zaczął padać śnieg i delikatnie przyczepiać do mocno rudych włosów Anastazji.Nie już nie była Anastazją.Nie była tą dziewczyną, która kiedyś gdy była bardzo mała opuściła wielką Rosję, kraj prawdziwej zimy.Nie była już tą dziewczyną, która kiedyś w zimie widziała zabawę, w wietrze coś wspaniałego co podnosiło jej czerwone, długie włosy.Teraz była Kominiuszkiem, "pokojówką" we własnym domu.Zima to czas kiedy ma najwięcej pracy, wiatr czasem ją niszczy.Wszystko co kochała odeszło, matka, o której nic nie wiedziała, a ojciec zmarł pięć lat temu.I tak mijał czas z roku na rok.Spojrzała w góry, jakby coś tam było.Co?...Jej rozmyślania znowu uległy rozwianiu, teraz jednak nie przez mieszkańca miasteczka, który był owszem miły, ale zachowywał się tak jakby chciał się do niej przyczepić.Przed nią stał już sklep z ładnymi drzwiami z szybą pośrodku.Otworzyła je i zadzwonił dzwonek.

-O! Pani Nowikowa!Dzień dobry.-tym razem była to ekspedientka.-Nie, Nowikowa, tylko Anastazja, albo Ania.-No dobrze to czego potrzebujesz?-zapytała rozochocona pani za lady, próbując się uśmiechnąć, ale widząc ponurą mine Anastazji odrazu wiedziała, że wszystko spełzło na nic.To nie była jej dawna Ania, wesoła i szczęśliwa.Ale od czasu kiedy Anastazja przestała mieć czternaście lat wszystko się zmieniło.Z roku na rok stawała się coraz bardziej zmęczona i ponura.Jakby dobre maniery były tylko zasłonką tej dziewczyny.

-W czymś pomóc?-zapytała wreszcie.Anastazja już miała krzyknąć:Nie, dziękuję! lecz odpowiedziała z lekkim uśmiechem, który i tak szybko spełz z twarzy:-Nie, proszę pani.Dziękuję.SZybko wybrała potrzebne produkty, zapłaciła i włożyła do siatki.

-A mam tu coś-ekspedientka podjęła się kolejnej próbie.-Moam tutaj taką kartkę zgłoszeniową.Trzeba ją wypełnić.Jakbyś szukała pracy możesz ją wziąść.-A jako kto?-zapytała lekko zaciekawiona Anastazja.Wreszcie była by wolna od tej okropnej pracy w domu.Na dodatek pracowała by mniej, a coś zarabiała.-Domiejscowej pizzerii, "Dominium".-Wezmę to-powiedziała teraz ze szczerym uśmiechem-Nie wie nawet pani ile to dla mnie znaczy!Dziękuję!-Anastazja porwała w ręcę papier i schowała do kieszeni.Zakupy powładowała do siatek i wyszła:

-Hmm...Do widzenia!-uśmiech nadal trwał na jej ustach.Nie wiadomo jednak co myślała sobie pani ekspedientka.Była w każdym razie szczęśliwa, jednak i to musiało kiedyś spełznąć jak kiedyś uśmiech Anastazji, ponieważ przyszedł bardzo nie lubiany klient.

-Dzieńńń...doobryyy...-powiedziała.Był to jak myślicie ten sam pan, który "prześladował już dzisaj Anastazję.Ona jednak była już w śnieżnej zadymce by wyjść z niej z triumfalnym uśmiechem na ustach.

-O co chodzi?-zapytała zaskoczona Tatiana.-Mam dzisiaj po prostu o wiele lepszy dzień od innych-odparła Anastazja i zaczęła zdejmować płaszcz.-W ogóle nie założyłaś kaptura.Masz włosy w śniegu!-zawołała Tatiana.-Ogrzeje się przy kominku i podczas przygotowywania obiadu-Anastazja postanowiła znowu pozbyć się Tani, ale mówienie wszystkiego z ciąłym uśmieszkiem, który nie zdażał się często, zdradziło ją.-O co chodzi!?POwiedz mi!-krzyknęła Tania.-Możesz pomóc mi w obiedzie?-zagadnęła Anastazja-Zaras one tu przyjdą na 13.00, a ja jeszcze nic nie ugotowałam.To co?